Przejdź do głównej zawartości

Konsekwencja - Bzdura wszech czasów?

Co kryje się za tym prowokacyjnym tytułem? Nadal przysyłacie mi pytania dotyczące konsekwencji i mitów z nią związanych. Ten artykuł zawiera odpowiedzi na najważniejsze z nich. Zatem najpierw przyjrzyjmy się jeszcze raz wszechobecnym wymogom bycia konsekwentnym w wychowaniu. Można często przeczytać lub usłyszeć: "Rodzice powinni być konsekwentni". Tymczasem wymóg, aby rodzice byli konsekwentni zawsze i wszędzie, powoduje u rodziców nie tylko poczucie winy, ale jeszcze większy brak pewności, której tak bardzo potrzebują.

Brak pewności bierze się stąd, że rodzice obserwując siebie zauważają, że:
  • Po pierwsze nie jest realne, aby zawsze myśleć tak samo. 
  • Po drugie nie jest możliwe, aby konsekwentnie czuć to samo w stosunku do dziecka.
  • Po trzecie trudno jest nawet zawsze i wszędzie bezwarunkowo akceptować swoje dziecko.
  • Zaczynają myśleć, że z tego powodu nie są wystarczająco dobrymi rodzicami.
Nie jest możliwe bez końca odsuwać na bok nasze, rodziców, egoistyczne nawet potrzeby, do których też mamy prawo. Albo zawsze postępować sprawiedliwie. Będąc konsekwentnym nie wolno nam popełniać błędów i zmieniać zdania, co wyklucza uczenie się i rozwój.

Dlaczego, wobec tego, konsekwencja była w wychowaniu do tej pory tak ważna? Moje zdanie na ten temat jest takie, że zastępowała myślenie. Przytłaczająca większość rodziców nie miała takiej świadomości jak dzisiaj, i bardzo często nie wiedzieli oni, co faktycznie będzie dla dziecka dobre. Zamiast się zastanawiać, co będzie najlepsze w tej sytuacji, dla tego właśnie dziecka (najczęściej było ich przecież więcej niż jedno!),
rodzice odpowiadali w oparciu o wcześniejsze doświadczenia i obserwacje. Bo tak robili mama, tata, bo tak postępują inni rodzice. Konsekwencja stała się rodzajem dziedziczonych, lub zapożyczanych nawykowych reakcji.

Jakie podejście byłoby lepsze od konsekwencji? Czy konsekwencja ma dobrą alternatywę?


Dzisiaj rodzice są nie tylko o wiele bardziej świadomi, ale też o wiele bardziej troskliwi niż pokolenie temu:
  • Zastanawiają się co będzie faktycznie dobre dla dziecka. 
  • Aktywnie szukają odpowiedzi na swoje pytania. 
  • Starają się postępować w bardziej świadomy niż mechaniczny sposób. 
To wymaga więcej wysiłku od rodzica, ale przynosi lepsze rezultaty.

Podczas warsztatów i konsultacji zauważyłam, że im bardziej świadomy jest rodzic, tym rzadziej odwołuje się do konsekwencji - czyli postępowania zawsze tak samo, w tych samych sytuacjach. Konsekwencja często zastępowała umiejętności wychowawcze i wiedzę, którą dziś bez trudu może zdobyć każdy rodzic.
Konsekwencję powoli zastępuje refleksja.
Moje wnioski z wielu lat obserwacji są takie, że nie musimy być konsekwentni pod warunkiem, że jesteśmy uczciwi. Uczciwi i szczerzy wobec dziecka i siebie. Ale co to właściwie oznacza?

Chcielibyśmy np. konsekwentnie, czyli stale okazywać troskę dziecku, słuchać go, kiedy ma problemy, odpowiednio reagować w sytuacjach konfliktowych. To zrozumiałe, ale efekty zazwyczaj odbiegają od naszych oczekiwań... W dodatku zwykle nie chcemy się przyznać do naszej niekonsekwencji i zaprzeczamy naszym niepowodzeniom, albo wręcz wmawiamy dziecku, że jest inaczej. To sprawia, że jesteśmy nieszczerzy i dziecko to widzi.

Każdy dzień jest dla Ciebie inny, tak jak dla Twojego dziecka.
Ty również cały czas się uczysz i rozwijasz. Zmieniasz zdanie i swój punkt widzenia. Brak konsekwencji jest jedną z najbardziej naturalnych rzeczy!

Dzieci bardzo sobie cenią, kiedy dorośli są wobec nich szczerzy i autentyczni. Wolą, kiedy przyznajemy otwarcie, że teraz nie możemy im poświęcić uwagi, niż kiedy udajemy, że to robimy. Wolą, kiedy przyznajemy, że zmieniliśmy zdanie, niż kiedy udajemy, że nasze stanowisko jest niezmienne. Tak jak każdy z nas wolą, kiedy mają do czynienia z prawdziwą osobą, a nie z makietą o nazwie: Rodzic.

Nie potrzeba nadzwyczajnej konsekwencji, aby być uczciwym wobec własnych uczuć i potrzeb. Nie trzeba wcale udawać, że zawsze żywimy pozytywne uczucia wobec dziecka. Przecież czasem jesteśmy na nie wściekli i trudno to doprawdy ukryć… Nie trzeba odczuwać jednakowej miłości do wszystkich dzieci, wystarczy je równo traktować.

Nie trzeba tworzyć zwartego frontu przeciwko dzieciom, jeśli różnimy się w poglądach. Dzieci wyczują fałsz i właśnie wtedy próbują przeciągać któregoś z rodziców na swoją stronę. Wystarczy sobie uświadomić, co naprawdę myślimy i czujemy w związku z daną sprawą i podzielić się z dzieckiem swoimi rozterkami. Przy mniejszych dzieciach, kiedy mamy różne zdania, wystarczy się umówić, kto jakie podejmuje decyzje.

Jeśli rodzice przy różnicy zdań tworzą zwarty front, to konsekwentnie są nieszczerzy. Skłanianie rodziców do tego rodzaju konsekwencji robi z nich hipokrytów. Jest to jedna z największych bzdur wszech czasów.

Komentarze

  1. dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, jeśli mogłam pomóc w czymkolwiek. :)

      Usuń
  2. "Nie trzeba wcale udawać, że zawsze żywimy pozytywne uczucia wobec dziecka. Przecież czasem jesteśmy na nie wściekli i trudno to doprawdy ukryć…" Dziękuję za te słowa! Jestem mamą półrocznego dziecka o dużych potrzebach (używając terminologii Searsów) i czasem wyczerpanie bierze nade mną górę... po prostu czuję się zła, sfrustrowana, zdołowana. Otoczenie wtedy dokopuje mi uwagami: on się tak złości, bo widzi, że ty jesteś zła, a ja ani nie mam siły przywlekać na twarz fałszywego uśmiechu, ani nie sądzę, że konieczne jest, by syn wzrastał w równie fałszywym przekonaniu, że mama nigdy nie bywa zmęczona, zła, smutna... Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci są bardzo wymagające, a nam czasem naprawdę brakuje sił. Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  3. Nie zgadzam się z artykułem - wg mnie pomylono tutaj dwa różne pojęcia: bycie idealnym rodzicem i bycie rodzicem konsekwentnym. Idealnym być nie sposób - jak słusznie zauważono, rodzic ma prawo do gorszego nastroju, zmęczenia itp. Staram się to uświadamiać mojemu 4-letniemu synkowi tak, aby wiedział, że to, że czasami mam gorszy dzień albo poświęcam mu mniej czasu, bo np. mam więcej obowiązków, nie oznacza, że przestał być dla mnie ważny. Natomiast konsekwencja w wychowaniu to dla mnie zupełnie inne pojęcie. I wymaga od rodzica wysiłku, ale nie jest niemożliwa. Np. ZAWSZE, gdy przechodzimy przez ulicę,dziecko musi podać mi rękę. Kiedy obiecam mu coś, dotrzymuję słowa. Jeśli zapowiadam dziecku, że pójdziemy na lody pod warunkiem, że najpierw zje obiad, trzymam się tej zasady.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Barbara o tym pisała. I o względach bezpieczeństwa i o dotrzymywaniu obietnic (w poprzednim poście).

      Usuń
  4. a my czasem jemy lody przed obiadem i nazywamy to, już wspólnie, małym szaleństwem i bardzo nas to zbliża bo to są cudowne, żywe wyjątki od sztywnych reguł. Myśle, ze w relacji potrzeba jedneg i drugiego. Dziękuję za artykuł :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie o to chodzi, bo zasady mają służyć nam, a nie my zasadom. ;)

      Usuń
  5. "Konsekwencję powoli zastępuje refleksja" - dziękuje za te słowa!

    OdpowiedzUsuń
  6. We wszystkim trzeba mieć umiar - nawet w zasadach. Czasami nieprzestrzeganie reguł jest bardziej korzystne dla nas i dla dzieci. Ważne by nie popadać ze skrajności w skrajność.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój wpis!