Przejdź do głównej zawartości

Jak radzić sobie z nieposłuszeństwem dzieci?

Napisała do mnie kilka dni temu jedna z Mam bardzo krótki list. Pyta w nim, "co powiedzieć dziecku, które skończyło 18 lat i wychodzi na noc bo jest pełnoletnie, a rodzic się na to nie godzi?".

Być może Twój skarb to nie jest nastolatek, może masz jeszcze małe dziecko, ale również ono już się buntuje, albo zacznie buntować się za chwilę.

Może trudno w to uwierzyć, ale zasada postępowania jest właściwie taka sama bez względu na wiek dziecka. To co się zmienia, co trzeba dostosować, to oczekiwania, słowa jakie kierujemy do dziecka i przykłady jakimi się posługujemy, żeby coś wyjaśnić.

Jaka jest ta zasada działania, która jest niezmienna i skuteczna?

W przypadku 18-letniego dziecka trzeba powiedzieć, że się nie zgadzasz i że Ci się to nie podoba i powiedzieć szczerze dlaczego. Wtedy usłyszysz też szczerą odpowiedź.

Choć warto zadać sobie raczej pytanie, czego się obawiam w związku z tym wyjściem, bo nie chodzi przecież tylko o to, że dziecko wychodzi. Skuteczna bywa tylko szczera rozmowa. I to więcej niż jedna. Czy to wszystko? Nie zupełnie, choć i to jest bardzo dużo.

Bardzo ważne jest, żeby dziecko wiedziało, że nasze obawy płyną z miłości i troski, a nie z chęci okazania władzy czy kontroli.

Kiedy Twoja nastoletnia córka (czy syn) spóźni się do domu i zamiast o 22, będzie koło północy i nie da znać, że będzie później, nie rób jej awantury. Powiedz, że się bardzo bałaś, że jej się coś stało. Że się denerwujesz i nie możesz zasnąć, bo ją kochasz i martwisz się, kiedy nie ma jej o umówionej porze i nie daje znaku życia.

Lub opowiedz o innych Twoich prawdziwych uczuciach, które się pojawiają w takim momencie. I obserwuj reakcję. Zaręczam Ci, że jeśli to nie jest próba użycia władzy, malnipulacji czy słowa wypowiedziane z wyrachowaniem, lecz szczera troska - zawsze ten sposób okazuje się skuteczny.

Może nie zadziała za pierwszym razem, jeśli dotąd tak nie robiłaś, ale na pewno zadziała! Może za drugim razem, a może za trzecim, jednak wkrótce Twój nastolatek, kiedy będzie wiedział, że nie będzie na czas - da Ci znać.

Tak więc, mówimy szczerze co czujemy - nie co myślimy, co inni sobie pomyślą - tylko co my czujemy w związku z danym zachowaniem. Nie obrzucamy epitetami, nie obrażamy, nie wrzeszczymy, tylko mówimy co czujemy. Raz, drugi, trzeci.

I dajemy się dziecku wypowiedzieć. Słuchamy, chociaż nie zawsze wypowiedziane słowa są przyjemne. Nie dajemy się wciągnąć w dyskusję. Odpowiadamy tymi samymi słowami co na początku,np. "Tym niemniej bardzo się martwię i proszę Cię...."

Oczywiście 18-letnie dziecko może zrobi co uważa, ale słowa miłości zostaną zasiane i prędzej czy później coś zacznie się zmieniać.

A co Ty o tym myślisz? Komenatrze jak zwykle mile widziane. 

Komentarze

  1. Bardzo dobre podejście, uważam że w relacji dziecko - rodzic nie powinno być manifestowania swojej władzy, ale rozmowa i wypowiedziane nasze uczucia i obawy.

    Nasze dzieci są dobrymi manipulantami, zapewniają nas, że przecież myślą logicznie lub nic się im nie stanie i nie powinniśmy się obawiać - wobec tego jakich argumentów wówczas użyć?
    Pozwolić na wyjście, ale ustalić godzinę powrotu. Czy wówczas, jeżeli mamy obawy (bo syn ma 17 lat) to nie pozwolić na powrót o godz. 24?

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że pozwolić na wyjście i ustalić godzinę powrotu. Nie ma sensu zmuszać dziecka do siedzenia w domu. Jak się uprze, to 17-latek wyjdzie oknem, albo znajdzie inny sposób, np. nas okłamie.

    Natomiast co do godziny, jest to bardzo indywidualna sprawa. To zależy od dziecka, od tego czy mamy do niego zaufanie i od okazji, jaka się z tym wyjściem wiąże.

    To bardzo indywidualna sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zastanawiałam się jeszcze Zofio nad Twoim wpisem i nad pytaniem, jakie zadałaś. Zapytałaś: jakich argumentów użyć? To zależy co Ty o tym wyjściu myślisz. Przede wszystkim trzeba być z dzieckiem szczerym.

    To nie argumenty tu są potrzebne, tylko umowa między Wami. Walka na argumenty, to jednak zawsze walka...

    Bo tak naprawdę nie o godzinę chyba chodzi, tylko o bezpieczeństwo dziecka. O to, że się martwisz o syna, że go kochasz i nie chcesz, aby mu się coś stało. Może to własnie o te argumenty ci chodziło? ;)

    Dlatego najważniejsze są w takiej sytuacji okoliczności, których ja nie znam i nie mogę Ci doradzić co powiedzieć, żeby syn wrócił wcześniej niż o 24. Bo może to nie mieć uzasadnienia w tym przypadku...

    Inne okoliczności sprawiają, że dziecko może wrócić o innej godzinie. Podam kilka przykładów.

    Jeśli moja córka wychodzi w tygodniu wieczorem na spotkanie, a nazajutrz jest szkoła, to ma być w domu o 22. Wtedy mówię o tym, co jest ważne i dobre dla niej z mojego punktu widzenia. Czyli, że musi się wyspać, wstać rano do szkoły i nie chce żeby zaspała. Poza tym ja też kładę się normalnie ok 22 i nie chce się martwic, że jej jeszcze nie ma i mieć problem z zasypianiem, tez muszę się wyspać i wstać wcześnie rano.

    Wszystko to wydaje się oczywiste, ale młodzież nie myśli o tym i przypomnienie im tego zazwyczaj wystarcza, bo są to fakty - a z nimi trudno polemizować.

    Jeśli natomiast jest to sobota i wychodzi na dyskotekę z koleżankami czy na inną imprezę, to umawiamy się indywidualnie za każdym razem zależnie właśnie od okoliczności.

    Najpierw słucham jej, a potem się do tego odnoszę biorąc pod uwagę moje prawdziwe uczucia i poglądy na ten temat.

    Nie ma sensu być sztywnym i zawsze upierać się przy tej samej godzinie. Takie autorytarne stwierdzenie: Musisz być o ... - to jest własnie okazywanie władzy i dzieci czując się lekceważone, szukają sposobu by to podważyć lub postąpić na przekór.

    Kiedy córka jedzie na imprezę do koleżanki z klasy, która mieszka dość daleko, a nie mogę jej odebrać samochodem, to nie upieram się, aby w środku nocy czy nad ranem wracała do domu.

    Ja pragnę przede wszystkim jej bezpieczeństwa i wole aby wróciła rano, kiedy jest jasno i łatwo złapać jakiś autobus, itp.

    Jeśli bardzo Cię to dziwi i zastanawiasz się skąd aż tyle zaufania, to powiem Ci, że jeśli miałaby coś przeskrobać, to mogłaby to zrobić to w dowolnym momencie i nie jest do tego potrzebna prywatka czy całonocne wyjście.

    Pytam zawsze kto tam będzie, czy znam te osoby, proszę o adres i telefon do koleżanki. Mówię otwarcie o moich obawach, np. pół żartem: chce wiedzieć, gdzie mam Cie szukać, gdyby ci ktoś urwał głowę. To jej daje do myślenia.

    Poza tym często z nią rozmawiam na te tematy i wyjście nie jest jedynym momentem, kiedy o tym rozmawiamy.

    To chyba jeden z trudniejszych tematów dla rodziców nastolatków.

    Nie wiem czy Cie dobrze zrozumiałam, jeśli potrzebujesz jeszcze o coś zapytać - pytaj! :)


    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za Twój wpis!