Przejdź do głównej zawartości

Zmora odrabiania zadań - Post Gościnny

Gdy Marysia jest mała, pierwsze zadanie domowe napełnia ją ekscytacją, radością. Z dumą mówi rodzicom, że ma odrobić zadanie. Zwłaszcza, gdy Marysia ma starsze rodzeństwo, które wygania ją ze wspólnego pokoju: Nie przeszkadzaj, bo muszę odrobić lekcje.

Ćwierkają wróbelki od samego rana
ćwir, ćwir, dokąd idziesz Marysiu kochana?
A Marysia na to śmieje się wesoło
szkolny rok się zaczął, więc idę do szkoły...

Szkolny rok się zaczął, a z nim kłopoty. Co takiego się potem dzieje, że ta sama radosna Marysia, ten szkolny mądrala Jasio, którzy w pierwszych dniach szkoły tak entuzjastycznie podchodzili do odrabiania zadań, przestają się lekcjami interesować, „zapominają”, że coś było zadane lub toczą krwawe boje z rodzicami właśnie o odrabianie lekcji?


Zadaniem rodziców jest docenić powagę i doniosłość sytuacji. Jest to okazja do radości, że Marysia jest taka duża, mądra i samodzielna. Jest też pora na pomoc w z zorganizowaniu technicznych warunków do odrabiania lekcji. W którym miejscu, o której godzinie, w jakiej kolejności... Czasem wystarczy tylko obserwować dziecko i chwalić. Czasem trzeba pomóc rozwiązać te problemy.

Trzy największe przeszkody: rutyna, nuda i trudności. 


Fakt zadania domowego może być ekscytujący przez pierwsze dni, tygodnie. Potem powszednieje, staje się nudnym obowiązkiem. Świetnie jest, gdy na drugi dzień pani sprawdzi zadanie i udzieli najwyższej pochwały. Ale jeśli nie? Jeżeli nauczycielka nie sprawdzi wszystkich zadań albo napisze w zeszycie: Musisz jeszcze poćwiczyć pisanie tej literki? Przychodzi rozczarowanie, starałem się i nic.

I tu przychodzi kolejne zadanie dla rodziców. Bardzo ważna jest ich reakcja na komentarz nauczycielki. Jeżeli zaczną krytykować dziecko (mówiłam, żebyś pisał staranniej, bazgrałeś jak kura pazurem...) lub nauczycielkę (pani za dużo od ciebie wymaga), to przegrają wszyscy. A przede wszystkim dziecko. Zamiast koncentrować się na osobach, warto skupić uwagę na trudności: O, błąd! Można się czegoś nauczyć. (F. Perls). 

Ambicje rodziców


I tu pojawia się kolejna trudność dla rodziców Marysi. Przyjmują taki komentarz bardzo ambicjonalnie: JA im pokażę, udowodnię, że moje dziecko to potrafi. To nie rodzice mają cokolwiek i komukolwiek udowadniać. To dziecko właśnie mierzy się z pierwszą w życiu szkolną trudnością. I bardzo łatwo mu będzie oddać mamie odpowiedzialność za swoje osiągnięcia, fundując sobie przy okazji poczucie, że samo tego na pewno nie potrafi zrobić.

Gdy rodzice powodowani taką właśnie ambicją zaczną wyręczać Jasia i wykonywać za niego prace (zwłaszcza plastyczne i techniczne, ale także opowiadania, zadania matematyczne, prezentacje...), nauczyciel ma podstawy sądzić, że jego uczeń opanował świetnie dany zakres materiału, może więc wprowadzać kolejną partię. Odległość między rzeczywistymi umiejętnościami dziecka, a tym, co prezentuje w zadaniach domowych ciągle się zwiększa. Przysłowiowy Jasiu nawet już nie spróbuje samodzielnej pracy.

Oczywiście zachowane są pozory, że to dziecko pracuje nad lekcjami. Mama tylko pomaga wycinając, sklejając (daj, bo sam wytniesz krzywo, to nie tak ma być, ja to zrobię szybciej, ty tylko pokoloruj...), sugerując całe zdania wypracowania (dziecko się radośnie „godzi” na propozycję i zapisuje w zeszycie). Mama „sprawdza” sposób rozwiązania zadania matematycznego uzyskując prawidłowy wynik – dziecko tylko przepisuje... Oczywiście na zrobienie podobnego zadania samodzielnie przez syna czy córkę już nie starcza czasu.

Za duże oczekiwania


Obok ambicjonalnego podejścia zupełnie spokojnie funkcjonuje drugi model. Teraz moja córka ma odrabiać lekcje, więc niech idzie do swojego pokoju i stamtąd nie wychodzi, dopóki wszystkiego nie odrobi. Zakaz komputera, wychodzenia na podwórko i zabaw. Jak w Kopciuszku. Oddzielić mak od popiołu. Zadanie niemożliwe do wykonania. Jeżeli odrabianie lekcji zajmuje dziecku w szkole podstawowej więcej niż półtorej godziny dziennie (zakładając systematyczną pracę przez pięć dni w tygodniu), to znaczy, że dziecko ma problem i że samo go nie rozwiąże. Potrzebne jest wsparcie rodzica, dzielenie zadań na części, pochwały i zachęty.

Bardzo ważna (szczególnie od klasy czwartej, gdy pojawia się podział na przedmioty uczone przez różnych nauczycieli) jest pomoc dziecku w wyrabianiu systematyczności i nawyku odrabiania zadań w dniu, w którym zostały zadane. Warto chwalić dziecko za systematyczność i wskazywać korzyści, jakie z niej odnosi.

Warto też wprowadzić nawyk popołudniowego „oglądania” podręczników wyjętych z tornistra, rozmowy, o tym czego na poszczególnych lekcjach Marysia się nauczyła, czego nowego się dowiedziała. Dopiero potem można zadać pytanie, co było z tego przedmiotu zadane. Marysia szybko odrobi ćwiczenie (długoterminowe zadania podzieli na etapy), a na koniec spakuje się na następny dzień znów „oglądając” podręczniki i zeszyty. W ten sposób utrwala materiał dwukrotnie; po przyjściu ze szkoły i dzień przed lekcją. Niewiele jest przedmiotów, które są we wszystkie dni tygodnia.

Soboty i niedziele, wakacje i ferie to czas odpoczynku. Nie ma sensu zmuszać przemęczonego dziecka do „nadrabiania zaległości”.

Autorka artykułu: Elżbieta Byzdra-Rafa





Komentarze