Przejdź do głównej zawartości

Co zrobić, żeby gimnazjaliści chcieli się uczyć? - Post Gościnny

Co gimnazjalista wie o swojej szkole? Wszystko, co potrzeba. Który z nauczycieli jest ostry, który nie ogarnia. Kiedy zgłosić nieprzygotowanie na początku lekcji, a kiedy dopiero wówczas, gdy nauczyciel zapyta. Na które lekcje „można” się spóźniać, na które nie. Jak zrobić „totolotka” w zadaniach zamkniętych (zawsze można potem powiedzieć, że pomyliłem się, chciałem zaznaczyć odpowiedź B), ile linijek trzeba zapisać w pracy otwartej, jak przekonać rodziców, aby poprosili nauczyciela o danie dziecku ostatniej szansy...

- Robimy to zadanie?
- Nie. Ja jutro zgłoszę np (nieprzygotowanie).
- A ja jutro nie pójdę do szkoły. Powiem starszej, że źle się czuję.


Gdzie się podziały te pilne, ufne dzieci, które miały same piątki i szóstki? Co się stało, że nastąpiła taka zmiana. Rodzice gimnazjalistów nie mogą zrozumieć. Czy to wina szkoły, czy ich, czy z dzieckiem coś się stało? A może to wina dojrzewania, buzowania hormonów?



Pewnie do takiego stanu rzeczy przyczyniły się wszystkie wymienione wyżej aspekty. Szkoła, bo wprowadza takie mechanizmy, które z założenia mają pomagać systematycznym, odpowiedzialnym uczniom (zapowiadane sprawdziany, zgłaszanie nieprzygotowania, ograniczenie ilości sprawdzianów w ciągu dnia, zgoda na „zaliczanie” partii materiału...), a które sprytni uczniowie wykorzystują do manipulacji.

Swoją cegiełkę dokładają i rodzice, którzy bardzo angażują się w walkę o to, by dziecko poszło do szkoły, by dopilnować je, czy odrobiło lekcje, którzy wzmagają kontrolę dzwoniąc do kolegów lub pytając nauczycieli, co było zadane. Lub zupełnie się nie interesują pracą syna czy córki. Dopiero zebranie z rodzicami prowokuje ich do zrobienia awantury.

Młodzi ludzie zaczynają pytać, a właściwie stwierdzać: Przecież to mi się do niczego nie przyda. To jest głupie. Mówią o zmęczeniu, przemęczeniu, nudzie, o tym że inni też się nie uczą, że przecież ich nauczyciel i tak jutro nie zapyta...


Kto ma najmniej kłopotów z nauką?


Ciekawe jest, że najmniej kłopotów z nauką mają osoby, które mają mnóstwo zajęć i pasji. Uprawiają zawodniczo sport, należą do harcerstwa, grają na instrumentach, gotują, konstruują roboty, projektują ubrania... Robią coś, co odbiega od rutyny i nudy codzienności. Nie liczą się dla nich piątki i szóstki, tylko ciekawe życie. A wówczas paradoksalnie na świadectwie te dobre oceny są.

Niestety, prowadzenie dziecka na wielką ilość zajęć już od przedszkola i wypełnianie każdej jego wolnej chwili zajęciami dodatkowymi nie przynosi takich świetnych rezultatów. Wynajdywanie dziecku zajęć tylko po to, aby mogło w przyszłości wybrać swoja pasję, najczęściej skutkuje odrzuceniem wszystkich propozycji. 

- Na tyle ciekawych zajęć go zapisałam, a teraz nie chce chodzić na żadne. - Pasja, aby była prawdziwa, musi wypływać od dziecka. Dobrze, jeżeli rodzice również mają swoje zainteresowania, swoje światy, swoje radości. Rzadko wtedy „udaje” im się wychować znudzone, zniechęcone dziecko.

Wsparcie ze strony rodziców


Kolejna ważna sprawa to udzielane wsparcie, akceptacja, szacunek. To rodzice pomagają dziecku budować jego własne poczucie wartości. Zwłaszcza w okresie dojrzewania, gdy młody człowiek porównuje się z rówieśnikami, chce ich naśladować, obawia się, że nie zostanie zaakceptowany. 

Szacunek to zgoda na odrębność dziecka, na jego rozwijająca się samodzielność, na jego dorastanie. Wielu rodziców nawet w obecności piętnastolatka opowiada swoim znajomym: Wyobraźcie sobie, co to moje dziecko ostatnio zrobiło...

Odpowiedzialność i samodzielność to cechy, które pomagają nastolatkowi poczuć sprawczość swoich działań. Uczeń nie walczy z rodzicami o to, czy dzisiaj dłużej pośpi, tylko sam przejmuje odpowiedzialność za swoje wstawanie. Przejęcie odpowiedzialności jest też przyjęciem konsekwencji własnego postępowania. Skoro nie jesteś w stanie wstać na ósmą do szkoły, to o 22 zabieram ci komputer i telefon, żebyś mógł odpowiednio wcześniej iść spać. Przydaje się też przyjęcie odpowiedzialności w sferach pozaszkolnych (np. wolontariat).

Czas na hobby, pasje i osobiste cele dziecka


Stawianie sobie celów długo i krótkoterminowych też pomaga w zmaganiu się z uczuciem wszechogarniającej nudy i bezsensu wszystkiego. Dobrze postawiony, możliwy do zrealizowania cel i nagroda po jego osiągnięciu podnoszą poziom samoakceptacji i dają więcej radości w życiu.

Szkolna nuda, rutyna, poczucie bezsensu przy jednoczesnej „wiedzy” jak wykorzystać wszystkie przywileje i niedociągnięcia, w które obfituje szkoła, mogą skutecznie zniechęcić nastolatka nie tylko do nauki, ale do całej obecnej egzystencji.

Szukanie radości, pasji, okazywanie szacunku i udzielanie wsparcia, nawet jeśli nie przyniosą wymarzonych szóstek, to pozwolą młodemu człowiekowi odpowiedzialnie kierować swoim życiem, budować poczucie samoakceptacji, a w konsekwencji osiągnąć życiowy sukces. I warto to realizować zanim dziecko stanie się nastolatkiem.

Autorka artykułu: Elżbieta Byzdra-Rafa

Komentarze