Rodzice czasem tłumaczą dzieciom, dlaczego coś się nie udało w taki sposób: Nie udaje mi
się schudnąć, ale się staram. Nie znalazłem jeszcze pracy, ale się starałem. Przecież staram się nie
pić za dużo. Ja osobiście dość często spotykałam się z tym słowem
w szkole.
Gdy byłam uczennicą usłyszałam: Ela się stara. Pamiętam swoją radość, gdy w dzienniku na koniec roku pojawiała się z wf czwórka, a wcześniej
groziła ocena niedostateczna. I pamiętam swój wstyd, że dostaję
coś z litości. Oraz smutek, że nigdy nie osiągnę takich wyników, jak klasa. To
nie było uczucie sukcesu. To nie było uczucie, że ktoś mnie docenił. Raczej
smutek, że zostaję ze swoim problemem sama, a za rok znów będę grzecznie
czekać, aż wuefista doceni moje „starania”. Na to, że mam duży problem z
aktywnością fizyczną i ze sobą, nikt jakoś nie wpadł.
W szkole często jesteśmy nagradzani za
chęci, włożoną pracę, właśnie staranie się. I chyba szkoła ma swój największy
udział w zniszczeniu tego słowa. Pojawia się ono zarówno w ustach nauczycieli,
rodziców, jak i uczniów:
- Tak się starałem i nie wyszło.
- Postaraj się być
grzeczny.
- Postaram się posprzątać.
- Jaś tak się starał, żeby mieć piątkę na
koniec roku...
Co w tym złego? To, że deklaracja często zastępuje
działanie...
Dziecko, które słyszy postaraj się jest z jednej strony zadowolone, bo nikt mu nie określa wyniku, jaki ma osiągnąć, rezultatu działań (więc nikt nie będzie go mógł rozliczyć), ma tylko mobilizować chęci i wolę. Zaś z drugiej strony jest przerażone, bo często naprawdę nie wie, JAK, ma coś zrobić. Nie robi więc nic. Owo „docenienie starań”, jakże często bywa sposobem na niezajmowanie się prawdziwym problemem dziecka.
Nie mówimy o wynikach, choćby najmniejszych:
- pozbieraj klocki i
włóż je do pudełka,
- usiądź wygodnie i posłuchaj bajki,
- naucz się dzisiaj
pierwszej zwrotki wiersza...
Brakuje też informacji, w jaki sposób
osiągnąć cel. Jakie czynności trzeba wykonać, aby posprzątać, jaka jest
najlepsza metoda na pamięciowe opanowanie utworu literackiego...
W jednej z dawnych piosenek (Czerwone
Gitary) podmiot liryczny się skarży:
Tak bardzo się starałem,
a
ty teraz nie chcesz mnie.
Dla ciebie tak cierpiałem,
powiedz mi, dlaczego nie
chcesz mnie?
„Starałam się” jest też prośbą o pocieszenie, zrozumienie,
wybaczenie. Usprawiedliwieniem nie tylko braku rezultatów, ale braku
komunikacji, pytania o czyjeś potrzeby, o to, co jet ważne w relacji. Zakochany
z cytowanej piosenki zamiast cierpieć, wycinać serca na ławkach i zjadać wiśnie
z pestkami, osiągnąłby lepszy efekt, gdyby z ukochaną porozmawiał (przestał działać jednostajnie, porozmawiał o Einsteinie), zaprosił na spotkanie.
To samo oczekiwanie wyrażają matki
wobec swoich dorosłych dzieci:
- Tak się starałam, tak bardzo się zmęczyłam,
cały dzień gotowałam ten obiad, żeby wam smakowało, a wy...?
A dorosłe
dzieci wolą, aby mama nie gotowała trzydaniowego obiadu nadwyrężając zdrowie,
tylko z nimi usiadła, porozmawiała, pobyła blisko. Powinność okazywania
wdzięczności, bo mama się starała, nie najlepiej buduje relację. Niektóre mamy
obawiają się, że w inny sposób tej wdzięczności od dzieci nie otrzymają.
- Wiemy, że starałaś się, mamo, ALE nie
tego oczekujemy.
Niezależnie,
co sądzimy o słowie „starać się”, taka
konstrukcja zdania, jak w powyższym przykładzie, nie jest żadnym pocieszeniem,
zrozumieniem ani wsparciem.
- Ciekawie napisałeś to zadanie, ale zrobiłeś dużo
błędów.
- Dobrze, że skończyłaś studia, ale zobacz, ile zarabia twoja siostra.
- Rozumiem twój ból, ale inni mają gorzej.
Wielu z nas słyszy takie
„pocieszenia” i „słowa otuchy”. Nieraz intencją mówiącego jest krytyka (do
której nawet sam przed sobą nie chce się przyznać), nieraz brak świadomości i
chęć „całościowego” spojrzenia na zagadnienie.
Część zdania, która następuje po
spójniku „ale” zawsze jest umniejszaniem tego, co zostało powiedziane
wcześniej. Jeśli więc chwalimy, to tak jak Osioł, który odwiedził siedzibę
Shreka:
- Podoba mi się ten głaz. To naprawdę piękny głaz.
Zwłaszcza, gdy
naprawdę tak czujemy, a nie jedynie unikamy gniewu wielkiego ogra.
Słowo „ale” jest też używane, gdy ktoś chce się usprawiedliwić Spóźniłem się, ale był korek.), zaprzeczyć (zwłaszcza dobrym radom – Poszukaj
pracy w tej instytucji. Tak, ale oni chcą kogoś młodego i z doświadczeniem – pozorna
zgoda) albo podnieść wartość. Ten pies jest brzydki i nierasowy, ale
kochany. Jak kochany, to nie wypominajmy mu brzydoty i nierasowości.
Na Nowy Rok i wszystkie dni życzę, aby
słowa powinnam, staram się, ale używane były bardzo bardzo rozsądnie i z
umiarem. I żeby nie zaśmiecały pięknej, dobrej, wartościowej komunikacji z
bliskimi, światem i samym sobą.
Autorka artykułu: Elżbieta Byzdra-Rafa
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za Twój wpis!