Przejdź do głównej zawartości

Słowa leczą, słowa ranią - zauważ jak mówisz do dziecka - Post Gościnny

Są słowa, które wzmacniają Twoje dziecko, pomagają mu wzrastać, dodają skrzydeł i uodporniają  na trudy  i przeciwności życia. Szczęśliwi ci, którzy słyszeli takie słowa od rodziców i swoich bliskich. Są też słowa które ranią, wypaczają obraz samych siebie. Zmieniają w żaby, programują porażki życiowe. Zapominamy w codziennej bieganinie, że słowa wypowiadane do dzieci mają moc...

"Na początku było słowo" - kto nie zna tego cytatu. Ale ile osób naprawdę wie, że słowo ma moc? Nie bez powodu czarodzieje we wszystkich baśniach i opowieściach wykonują gesty (symbolizujące działanie) i wypowiadają słowa: Abrakadabra  - zamień się w żabę Królewno. Bardzo łatwo tego dokonać, zwłaszcza, gdy „królewna” ma zaledwie kilka lat i wielką potrzebę miłości i bezpieczeństwa. Każda krytyka, dezaprobata, drwina, brak miłości, zmieni ją i to fizycznie. Zmian nie widać od razu, ale gdy spojrzymy na dorosłą kobietę, na jej zgaszone oczy, „zwinięte w kłębek” ciało, nadwagę lub nadmierną szczupłość, zobaczymy. Zmiana się dokonała...


Jak w każdej bajce tak i w tej dobro zwycięży nad złem. Ktoś kochający odczaruje królewnę pocałunkiem, miłością, akceptacją. Pokona dla niej smoka, pokazując, że jest wartościowa (skoro dla niej się naraża) i piękna (skoro całuje). A jeszcze lepiej, gdy nazwie to, co nienazwane, ukryte „jesteś piękna”, „jesteś dla mnie ważna”. 

Tym kimś może być też sama „królewna”. Zedrze żelazne buciki w drodze na koniec świata, wejdzie na Szklaną Górę, uplecie koszulki z pokrzyw, spotka się ze smokiem, Księżycem, Wiatrem, Słońcem... Będzie szukać siebie na drodze własnego rozwoju, przejdzie psychoterapię, aż wreszcie sama znajdzie właściwe słowa: „jestem piękna, mądra, wartościowa, zasługuję na szacunek i akceptację własną i innych”. Przeważnie w baśniach bohaterki wyruszają, by uratować innych (księcia, braci, rodziców..). Często jest to początek i powód podjęcia wyprawy, ale droga, którą przejdą, zmieni je same. 

Są słowa, które wzmacniają, pomagają wzrastać, dodają skrzydeł i uodporniają  na trudy  i przeciwności życia. Szczęśliwi ci, którzy słyszeli takie słowa od rodziców i swoich bliskich.

Są takie, które nadymają, wyposażają człowieka w świecidełka zamiast prawdziwego ognia. I chodzi taki „Olbrzym” po świecie i woła: „Patrzcie, jestem wielki, jestem najlepszy, jestem najwspanialszy, naj, naj, naj... A kto mi nie wierzy, tego zniszczę”. A w środku nadętego potwora kuli się mały Jaś i szepce: „Żeby się nie wydało, żeby nikt nie odkrył, że jestem nikim, że się boję...” Zanim przyjdzie Mama Czarodziejka albo terapeuta i odczaruje „Olbrzyma” minie trochę czasu. 

Są słowa, które zamieniają w kamień: „Najlepiej nic nie czuć, nie przywiązywać się, nie okazywać uczuć, nie odsłaniać się. Wtedy nikt mnie nie zrani”. Tacy ludzie blokują sobie wszystkie uczucia, mają problem w nawiązywaniu relacji, unikają bliskich więzi. I tylko często odczuwają jakiś, niejasny brak. Czegoś potrzeba im do szczęścia, ale trudno odgadnąć, czego. 

Niektórzy pukają do drzwi "Kamienia" i proszą: Wpuść mnie. A on buduje sobie mur, ścianę cegła po cegle, jeszcze jedną i jeszcze jedną i odpowiada: „Jestem z kamienia”. Czasem trzeba „żywej wody” - troski bliskich, kochających - by ożywić, uzdrowić. By "Kamień" sam chciał zburzyć mur. 

Dzieci przeglądają się w oczach rodziców. Gdy dziecko widzi w nich miłość, radość i zachwyt – niesie te uczucia światu. 

Może przecież dzielić się tylko tym, co posiada.

Gdy widzi dezaprobatę, wymagania, oczekiwania, krytykę, próbuje doskoczyć do stawianej coraz wyżej poprzeczki. „Skacz, jak ci każę, będę patrzył, jak skaczesz, jeszcze raz, jeszcze raz”. Chociaż rodzic nie mówi do syna słowami utworu Kaczmarskiego, a raczej pyta: „czemu piątka, a nie szóstka”, to syn już wziął swoją poprzeczkę. Trzyma ją w wyciągniętej ręce i podskakuje dziwiąc się, że odległość nie zmalała. Zdobywa wykształcenie, majątek, tworzy rodzinę i ciągle czeka na pochwałę, która nie nastąpi.  

Rośniemy otoczeni słowami, komunikatami wyrażanymi przez gesty, ton głosu, działanie. Jedne z nich nas wspierają i pomagają wzrastać, inne zatrzymują na długi czas w bólu powodowanym niezaspokojonymi potrzebami: miłości, bezpieczeństwa, akceptacji... 

Wychodzimy do świata z radością, otwartością, pewnością, że nic złego nas nie spotka. A jak spotka, to sobie poradzimy. A jak sobie nie poradzimy sami, to znajdziemy tych, którzy nam pomogą.  Albo nie wychodzimy wcale. Oddajemy odpowiedzialność za siebie, za swoje życie innym ludziom, losowi, przypadkowi... Pełni lęku i obaw. 

Warto czytać dzieciom i dla siebie, bo literatura w sposób metaforyczny, symboliczny, baśniowy przybliża nam uczucia człowieka zranionego słowem (czyimś zaniechaniem, postawą, gestem...). Pokazuje jego reakcje i zachowania i daje wskazówki, jak zmienić, odwrócić czar. Ale to długo trwa i wymaga ogromnego czasem wysiłku. Czasem trzeba „stu lat” i wielu pokoleń,  żeby „Śpiąca królewna” się przebudziła. I niestety, nie wszystkie te życiowe baśnie kończą się szczęśliwie. 

Co zmienisz w komunikacji z dzieckiem już dziś? Podziel się w komentarzu!

Inspiracją do powstania artykułu były:
W. J. Grimm Baśnie
J. Kaczmarski Encore
J. Papuzińska Nasza mama czarodziejka
R. Waters The Wall

Autorka artykułu: Elżbieta Byzdra-Rafa

Komentarze