Rodzice się zastanawiają, a naukowcy wciąż sprzeczają na temat tego, czy większy wpływ na dziecko ma wychowanie, czy jego geny. Pragniemy mieć wpływ na nasze dzieci, a jednocześnie boimy się myśleć, że nasze humory i decyzje zaważą na jego przyszłym życiu. Chcemy kształtować charakter naszego dziecka i jego zachowanie, a z drugiej strony odwołujemy się do dziedziczności i faktu, że na pewne rzeczy nic nie da się poradzić. Mnie też nieobce były te dylematy.
Dobrze jest wiedzieć na czym się stoi, co naprawdę ma znaczenie i kiedy. I powiem Wam, że gromadzenie wiedzy przez lata, upewnia mnie w jednym: to co wiemy się zmienia. To, co było pewne kiedyś, przestaje być pewne dziś. A to, co jest pewne dziś, będzie podważone kiedyś. Ale są określone wartości i idee, których nie narusza ząb czasu, które są niezmienne. Są nimi miłość, bliskość, radość. Bycie. Ze sobą, z dzieckiem.
Warto wiedzieć, że dziecko, jak każdy inny człowiek jest indywidualnością, choć na jego ostateczny kształt ma wpływ świat zewnętrzny. Warto wiedzieć, że "zachowanie jest funkcją struktury." Co to znaczy?
To znaczy, że:
Ja byłam takim wrażliwym dzieckiem. To, jak się wtedy wychowywało dzieci: inwektywy i klapsy na porządku dziennym, było dla mnie czymś trudnym do zaakceptowania, czułam się upokarzana, niekochana, nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice traktują nas w taki sposób.
A rodzice zachowywali się w taki sposób, bo nas kochali. Troszczyli się, zabiegali o wszystko. Nie wiedzieli, że któreś z ich dzieci może czuć się nieszczęśliwe z powodu takiego traktowania, to przecież było normą. Ja byłam zbyt mała, żeby im to wytłumaczyć.
Ale w głębi duszy myślałam sobie, że można inaczej, że trzeba rozmawiać, że nie można dzieci traktować tak przedmiotowo.
Naczelne hasło tamtych czasów w wychowaniu, które często powtarzała nam mama "Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie", miało mi uświadomić i utrwalić rodzinny układ feudalny. Inaczej "dzieci i ryby głosu nie mają". To rodzic jest panem. Rodzic rządzi. Rodzic decyduje. Ty masz cicho siedzieć i wykonywać polecenia. Jako mała dziewczynka obiecałam sobie, że będąc mamą będę to robiła inaczej, i że nie wolno mi zapomnieć.
Mimo, że rodzice nas kochali i dawali tego dowody na mnóstwo sposobów, troszczyli się o nas najlepiej jak potrafili, to jednak taki rodzaj relacji rodzic-dziecko był niedobry.
Powodował:
W takich rodzinach jak moja, normalnych rodzinach, ku zaskoczeniu rodziców dzieci często czują się pokrzywdzone. Następnie obiecują sobie, że jak oni będą rodzicami, będą postępować inaczej. Ale potem życie toczy się swoim torem, obietnice składane samemu sobie odchodzą w zapomnienie, a we własnej rodzinie powtarzamy często wzorce zachowań nabyte w dzieciństwie.
Jeśli tak się stało, przeważyło wychowanie. Czy u Ciebie ta dziecięca chęć "poprawy świata" nie zakończyła się w momencie osiągnięcia dorosłości? Jeśli nie - zwyciężyły geny. Moim zdaniem, o tym czy geny mają większy wpływ czy wychowanie, możemy zdecydować sami. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Możesz podzielić się w komentarzu.
Dobrze jest wiedzieć na czym się stoi, co naprawdę ma znaczenie i kiedy. I powiem Wam, że gromadzenie wiedzy przez lata, upewnia mnie w jednym: to co wiemy się zmienia. To, co było pewne kiedyś, przestaje być pewne dziś. A to, co jest pewne dziś, będzie podważone kiedyś. Ale są określone wartości i idee, których nie narusza ząb czasu, które są niezmienne. Są nimi miłość, bliskość, radość. Bycie. Ze sobą, z dzieckiem.
Warto wiedzieć, że dziecko, jak każdy inny człowiek jest indywidualnością, choć na jego ostateczny kształt ma wpływ świat zewnętrzny. Warto wiedzieć, że "zachowanie jest funkcją struktury." Co to znaczy?
To znaczy, że:
- człowiek zachowuje się tak, a nie inaczej w znacznym stopniu dlatego, że jego ciało jest tak, a nie inaczej zbudowane;
- zachowania ludzkie rozwijają się według pewnego wzorca i dają się z dużą doza trafności przewidywać;
- dotyczy to nie tylko zachowań poszczególnych jednostek;
- ogólne wzorce zachowań dotyczą także poszczególnych etapów życia.
Można przeczytać w książce F. Ilg, L. Bates, S. Backer " Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat". Którą swoją droga bardzo Wam polecam.
Mimo to, każdy jest inny i każde dziecko jest inne, a na co dzień trudno nam nie tylko przewidzieć zachowanie swoje i dzieci, ale również adekwatnie na nie zareagować. Wszystko jest zmienne i nic nie jest pewne, a jednak musimy wiedzieć dokąd to wszystko zmierza.
Mimo to, każdy jest inny i każde dziecko jest inne, a na co dzień trudno nam nie tylko przewidzieć zachowanie swoje i dzieci, ale również adekwatnie na nie zareagować. Wszystko jest zmienne i nic nie jest pewne, a jednak musimy wiedzieć dokąd to wszystko zmierza.
Dokąd Ty zmierzasz? Dokąd Twoje wychowanie zmierza? Musimy wiedzieć co robimy i po co.
Dlatego chciałam dziś opowiedzieć pewną historię. Być może odnajdziecie w tym cząstkę siebie, albo zainspiruje Was ona do określenia się, do wyznaczenia celu, do podjęcia decyzji, co trzeba zmienić.
Wszystko zaczyna się w latach 70 i 80. Czasy nieciekawe, pustki w sklepach, kartki, stan wojenny. Świadomość była inna niż dzisiaj, a rodzice siłą rzeczy byli skupieni na zapewnieniu dzieciom dobrych warunków materialnych. Dzięki temu byliśmy najedzeni, czyści i grzeczni. Dziś większość rodziców wie, że to nie wszystko, ale wtedy nikt się nie przejmował tym, że jakieś dziecko jest bardziej wrażliwe niż inne.
Wszystko zaczyna się w latach 70 i 80. Czasy nieciekawe, pustki w sklepach, kartki, stan wojenny. Świadomość była inna niż dzisiaj, a rodzice siłą rzeczy byli skupieni na zapewnieniu dzieciom dobrych warunków materialnych. Dzięki temu byliśmy najedzeni, czyści i grzeczni. Dziś większość rodziców wie, że to nie wszystko, ale wtedy nikt się nie przejmował tym, że jakieś dziecko jest bardziej wrażliwe niż inne.
Ja byłam takim wrażliwym dzieckiem. To, jak się wtedy wychowywało dzieci: inwektywy i klapsy na porządku dziennym, było dla mnie czymś trudnym do zaakceptowania, czułam się upokarzana, niekochana, nie mogłam zrozumieć, dlaczego rodzice traktują nas w taki sposób.
A rodzice zachowywali się w taki sposób, bo nas kochali. Troszczyli się, zabiegali o wszystko. Nie wiedzieli, że któreś z ich dzieci może czuć się nieszczęśliwe z powodu takiego traktowania, to przecież było normą. Ja byłam zbyt mała, żeby im to wytłumaczyć.
Ale w głębi duszy myślałam sobie, że można inaczej, że trzeba rozmawiać, że nie można dzieci traktować tak przedmiotowo.
Naczelne hasło tamtych czasów w wychowaniu, które często powtarzała nam mama "Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie", miało mi uświadomić i utrwalić rodzinny układ feudalny. Inaczej "dzieci i ryby głosu nie mają". To rodzic jest panem. Rodzic rządzi. Rodzic decyduje. Ty masz cicho siedzieć i wykonywać polecenia. Jako mała dziewczynka obiecałam sobie, że będąc mamą będę to robiła inaczej, i że nie wolno mi zapomnieć.
Mimo, że rodzice nas kochali i dawali tego dowody na mnóstwo sposobów, troszczyli się o nas najlepiej jak potrafili, to jednak taki rodzaj relacji rodzic-dziecko był niedobry.
Powodował:
- brak poczucia wartości,
- żal do rodziców,
- poczucie krzywdy,
- niekochania.
W takich rodzinach jak moja, normalnych rodzinach, ku zaskoczeniu rodziców dzieci często czują się pokrzywdzone. Następnie obiecują sobie, że jak oni będą rodzicami, będą postępować inaczej. Ale potem życie toczy się swoim torem, obietnice składane samemu sobie odchodzą w zapomnienie, a we własnej rodzinie powtarzamy często wzorce zachowań nabyte w dzieciństwie.
Jeśli tak się stało, przeważyło wychowanie. Czy u Ciebie ta dziecięca chęć "poprawy świata" nie zakończyła się w momencie osiągnięcia dorosłości? Jeśli nie - zwyciężyły geny. Moim zdaniem, o tym czy geny mają większy wpływ czy wychowanie, możemy zdecydować sami. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? Możesz podzielić się w komentarzu.
Odnosząc się do ostatniego akapitu - moja pierwsza myśl: geny. Ale później uświadomiłam sobie, że czasami postępuję wbrew sobie. Wówczas czuję, jakby moim ciałem ktoś sterował, jak marionetką (wychowanie), ale w głowie ciągle mam swoje przekonanie, swoją złotą zasadę (geny). Marionetka włącza mi się przez czynniki zakłócające (zmęczenie, podenerwowanie itp.) Dziękuję za inspirację do autoanalizy. Pozdrawiam :) Weronika
OdpowiedzUsuńChciałabym się podzielić z wami tym co mi pomogło stać się lepszą mamą- wyrozumiałą, spokojną i najlepszą dla moich dzieci. Kiedyś nie słuchałam swoich dzieci i wydawało mi się że to one mają słuchać mnie. Moje dzieci były smutne i odniosłam wrażenie że się mnie boją, a ja powielam schematy z mojego dzieciństwa i zachowuję się jak moja mama, choć tego właśnie nie chciałam. Jak szukałam dla siebie pomocy to trafiłam na Nagrania z Afirmacjami,,Bądź wspaniałym Rodzicem,, i choć na początku podchodziłam do tego rozwiązania sceptycznie to zauważałam z dnia nadzień zmiany w moim zachowaniu na lepsze. Dziś mogę powiedzieć że dzięki tym nagraniom jestem szczęśliwą mamą szczęśliwych dzieci! Dopiero teraz macierzyństwo daje mi taka satysfakcję o jakiej zawsze marzyłam. Pozdrawiam Cię serdecznie i wszystkie mamy. A jeśli chciałabyś spróbować tych nagrań to podaje link gdzie można je znaleźć: http://goo.gl/fNy0Ju
OdpowiedzUsuńNaprawdę polecam.
Lena
Jasne, że wychowanie ma dużo większy wpływ. Przeciez gdyby geny miały większy wpływ, to byłby większy odsetek przestępczości itp.
OdpowiedzUsuńGdyby geny były aż tak ważne, to większość osób ze skłonnościami pedofilskimi dopuszczałoby się czynów pedofilskich.
OdpowiedzUsuń